Wstajemy o 10-ej. Idziemy na miasto. Mur, kwiaty, małe brukowane uliczki, ja idę na latarnię, Biśka na białe wino, w lokalu pod latarnią - podobno byliśmy pierwszymi Polakami tam. Dalej zwiedzamy i pałętamy się nad Platą. Lekkie zakupy, jemy w Hostelu, mała Argentynka gwiazdorzy, a jej ojciec jest zachwycony naszym psem. Pyta, czy Polacy malują jajka.
O 1730 jedziemy do Montevideo, zwykły pks, a wypasiony: toaleta, klima, wifi - w cenie U2x194. Po przyjeździe bierzemy taxi do hotelu Aramaya U75. Hotel U960.
Idziemy do La Cibelles, róg San Jose (równoległa do 18 Julio) i Quijano. Jedzenie rewela: empanady po U27, chivita plata completa U169, milanesa napolitana completa U165 - pełne wypasy.
Gabi na rogu w warzywniaku kupiła wino i pojechaliśmy na plażę, nie abusem 64 jak mówi LP, ale 121, U2x17.
Plaża Des Ocitos - jedźcie tam!!! :-) Winko, foty i do domu. Woda o idealnej temperaturze, czysto. Nie ma jak plażować w środku pięknego miasta o północy. Ehhh, fajny ten urlop :)