Dzisiaj jedziemy do Argentyny, oglądnąć wodospady z drugiej strony.
Jadąc na własną rękę przez granicę trzeba łapać autobus tej samej linii teoretycznie trzy razy, bo celnicy obu państw muszą przybić pieczątki. Doszliśmy do wniosku, że przez most graniczny przejdziemy na piechotę. Po tym jak się okazało, że to jest 5km z buta miny nam zrzedły, bo upał jest niewąski. Ale Gabi złapała "na nogę" dwóch macho argentino w 30 sekund :) Podrzucają nas do celników argentyńskich. Stamtąd płacimy za busa do Puerto Iguazu.
W mieście najbliższy dworca bankomat jest 200 metrów na lewo od wyjazdu autobusów, w dół, Banco Metro. Busy do wodospadów odjeżdżają ze stanowiska 11, A15 tam i z powrotem za osobę. Wejście do parku A100, na wejściu kolejnego dnia dostaje się -50% rabatu. Rafting A110, krótki, około 15 minut, ale warto.
Przy wejściu gra zespół małych Guarani, a obok mają stoisko z rękodziełami. Przy wydawaniu reszty przez nastoletnią Indiankę orientujemy się, że ani ona, ani asystująca jej matka, czy też ciotka, nie mają pojęcia jaki banknot dostały i ile mają wydać. Po raz pierwszy spotykamy kogoś, kto praktycznie nie posługuje się banknotami. Obie chyba nie umieją czytać, ani nie znają cyfr. Wydają nam resztę na zasadzie, że pokazujemy "więcej" i wybieramy sami banknoty, a Indianka patrząc nam ufnie w oczy, ma nadzieję, że jej nie oszukujemy. W efekcie zapłaciliśmy A1 więcej od ustalonej kwoty, ale już nam się nie chciało dalej rozliczać :-)
To było fajne - spotkać ludzi, którzy tak mało wiedzą o pieniądzach.
Do domu znowu przez granicę, na dworcu spotykamy Duńczyka Troelsa (mama jego jest Polką) i Lotte. Czesi, którzy też śpią w Pousada Laura, wracali wcześniej, bo mieli busa do Sao Paulo.
Na brazylijskiej granicy czekamy bezskutecznie na busa, jest niedziela, wieczór, do Foz do Iguacu za daleko na spacer. Ja usiłuję złapać osobówkę, Gabi tira, ale bezskutecznie. Para francusko-włoska i dwóch Niemców z przystanku idą 400m z buta, na kolejny przystanek, tam dochodzi inna linia autobusu. A u nas Lotte przekonuje lokalesa do podwiezienia nas za R20, do podziału na dwie pary. Kosztuje nas to tylko R3 drożej niż autobus.
Idziemy na hamburgery i piwo z Dunami. Poznaję nową czarną żonę :-). Gabi się śmieje, że wydekoltowana strasznie :-)
Idziemy chrapać do Laury.