Wylatujemy w czwórkę z Okęcia. Jesteśmy oczywiście w dobrych humorach i cieszymy się na myśl o rejsie. Jak zawsze na check in'ie w starych (przed tanimi lotami) czasach, proszę operatora o fajne miejsca. Na jego twarzy pojawia się zagadkowy uśmiech i pyta "Fajne?", na co ja odpowiadam "Tak, jakieś fajne, wie pan, też jestem pilotem, tylko szybowcowym..." i też się uśmiecham. Podaje mi bilety "1A" i "1B". Ciekawe myślę, coś mi zadzwoniło, skojarzyło się, ale nie wiedziałem co - zbyt małe doświadczenie w lataniu pasażerami.
Na bramce też fajna sytuacja. Braliśmy dużo prowiantu z Polski, na mnie padły konserwy. Nie chcąc sobie utrudniać pakowania wrzuciłem dokładnie 29 puszek do plecaczka, który brałem jako podręczny. Nic oprócz tych konserw nie miałem. Przechodzę przez bramkę i oczywiście ja dzwonię również: pasek z klamrą i okulary. Ubieram pasek za bramką, a gość z ochrony, który siedzi za skanerem patrzy się na mnie i mówi "Duuużo tych konserw". Ja mówię "Tak, na cały wyjazd." - "Dwadzieścia dziewięć, prawda?", a ja na to z pełnym zaskoczeniem "Tak, skąd pan wie?!" Plecak jechał po taśmie może trzy sekundy, facet nie miał czasu ich policzyć. Może system im podpowiada? Do dzisiaj nie wiem, czy to system, czy facet wykazał się takim profesjonalizmem :)
Po wejściu do samolotu stewardesa rzuca okiem na odcinki biletów i od razu staje się bardziej miła. Sadza nas na początku business klasy. Ja w szoku. Faktycznie operator na check in'ie dał mi fajne miejsca! Dzięki! Pomyślałem, że nie mógł posadzić wszystkich w ogonie, bo samolot nie był pełny, ale i tak dzięki. Alkoholu można było pić ile się chciało, co też skwapliwie uczyniłem, ale z umiarem. Wiedziałem, że w stanie wskazującym nie wpuszczą mnie do kabiny pilotów. Poprosiłem stewkę i powiedziała, że spyta pilotów w trakcie lotu, czy możemy ich odwiedzić. Faktycznie gdzieś po godzinie przychodzi po nas i mówi, że kapitan zaprasza. Jest noc. W lewym fotelu siedzi wyraźnie znudzony stary wyga, kapitan ze znakami siwizny na skroniach. W prawym młody i dynamiczny drugi. Witam się grzecznie i zaczynam wypytywać o przełączniki, ekraniki, wario i masę innych rzeczy. Drugi bez zniechęcenia demonstruje i tłumaczy, między innymi o jet stream'ach. Stary w pewnym momencie zwraca nam uwagę, że na dole jest Sofia. Faktycznie, duży rozświetlony obszar przesuwa się dość szybko pod nami.
W końcu wypytuję o autopilota, zadając drugiemu pytanie w ten sposób "A ten autopilot, to mądry system, czy tylko taki prosty automat?" Na to się kapitan ożywił wyraźnie i mówi "Nieee, to całkiem mądre urządzenie!" Po czym łapie za gałkę mocy lewego silnika i ściąga ją całkem w dół... Ja w szoku. Samolot mniej w szoku. Auto natychmiast reaguje sterem kierunku i wolantem, dodając leciutko gazu na silniku nr 1 i więcej gazu na silniku nr 2 - nr 2 to ten, którego stary nie dotykał. Za sekundę trochę więcej gazu dla nr 1 i auto znowu czeka zastanawiając się, dlaczego pilot obniżył moc silnika... za dwie sekundy moc nominalna dla nr 1 i cofnięcie do mocy nominalnej dla numeru 2 - znowu lecimy normalnie. Ja połykając ślinę z wrażenia mówię "Faaajny, zastanawiał się co ma robić." Na to kapitan "Tak, to naprawdę mądre urządzenie... O, proszę..." i łapie obie gałki, od obu silników i do tyłu na maksa! Ja w pełnym szoku, samolot lekko "staje dęba", bo auto zwiększa od razu kąt natarcia, mi przez głowę przelatują myśli "No to nieźle! Teraz pewnie wszyscy pasażerowie się zastanawiają, co się dzieje, ale czad! A z tego kapitana to niezły numer, a wyglądał na śpiącego..." Auto powtarza procedurę stopniowanego dodawania gazu, tym razem dla obu silników, co ciekawe niejednakowo - nie wiem dlaczego, ale dowodzi to, że faktycznie to rozbudowany system :) Byłem zachwycony, podziękowaliśmy grzecznie za wizytę, zrobiłem dwie, czy trzy fotki pilotom i poszliśmy na miejsce. Lądowanie w Atenach bez przygód. Czeka mnie nowe miasto.
Bilety mieliśmy po 600 złotych w obie strony - dzięki Rafałowi, obczaił promocję 5 miesięcy przed wylotem :)