Dzisiaj od rana pada, a nam chce się spać... Zwlekamy się na śniadanie przed 10-tą, a potem z powrotem do spania.
Po 15-ej już jesteśmy tak wyspani, że dłużej się nie da. Idziemy do Mary&Lu, ja na bife especial R13, a Gabi na bisteca especial
(especial - z jajkiem i frytkami) też za R13, do tego dwa rewelacyjne soki mieszane R2x1,5 zrobione z wyciśniętych:
arbuza, ananasa i granata.
Potem jedziemy na Tiete (dworzec autobusowy, największy w Ameryce Południowej) i kupujemy bilety do Foz do Iguacu za R2x75 (firmy z którymi można tam jechać to Transbrasilia - tu kupiliśmy i Pluma - dwa razy drożej), autobus convencional.
Potem jedziemy kretem (metrem) na Av.Paulista, foty wieżowców, gość gra na saksofonie, a obok para tańczy taniec w stylu "jestem_bardzo_najarany" :-). Gabi kupuje ładną sukienkę R16,99.
Wczoraj caipirnha była taka mocna, bo dopiero dzisiaj obczailiśmy, że na szklankę mają wchodzić dwie kopiate łyżeczki cukru, najlepiej brązowego.
TIPS: Kolej jako środek lokomocji generalnie nie istnieje. Autobusy są komfortowe i drogie. Kupowanie biletu odbywa się inaczej niż w Europie, najszybsza i najprostsza metoda to:
1/ udać się do informacji i zapytać, które *firmy* jadą do interesującej nas miejscowości,
2/ udać się do wskazanych firm (hiszp. empresa, port. companha) i zapytać o kurs i cenę,
3/ wybrać najdogodniejsze połączenie i dopiero kupić.
Nie ma czegoś takiego jak jeden narodowy przewoźnik, ceny zazwyczaj są zbliżone w różnych firmach, ale np. Transbrasilia do Foz do Iguazu była zdecydowanie tańsza (dwukrotnie).
Komfort i ceny dzielą się na trzy rodzaje autobusów (od najtańszych):
- convencional,
- executivo,
- leito.
W Brazylii na trasach, którymi jeździliśmy convencional i executivo różniły się tylko brakiem jednego posiłku w tym tańszym. W krajach na zachodzie Ameryki Południowej (Chile, Peru) podobno różnice są większe.